Wakacje. Okres robienia rzeczy spontanicznych. Okres nieprzewidzianych wydatków, których później możemy żałować. A jednak wchodzisz do sklepu. Prosisz o podanie towaru. Sprzedawca przecierając oczy pyta czy jesteś pewny tego zakupu i czy na pewno wiesz ile to kosztuje. A wszystko w sklepie z piwem. Sklepie! Budce z piwem.
Kilkudniowy wypad nad polskie morze. Świetna pogoda. Na obiady smaczne rybki. Trzeba przecież korzystać z lokalnych dobrodziejstw. W Warszawie rybki na pewno nie będą tak świeże. A że rybka lubi pływać to warto spróbować jakichś trunków. Oczywiście lokalnych.
Na budce z piwem obok pola namiotowego widnieje wielki napis "piwa lokalne". Postanowiliśmy, że któregoś dnia spróbujemy. I oto nadszedł ten dzień. Ponieważ jesteśmy praktycznie we Władysławowie to wybór musiał oczywiście paść na piwo "Władek". Poprosiliśmy dwa rodzaje: jasne i trzy chmiele.
I wtedy strzał do Domi: "Czy wie Pani ile to kosztuje?". Chwila konsternacji. Ceny na półkach wyglądają normalnie. Ile to może kosztować? Kilkadziesiąt złotych? Dlaczego sprzedawca zadaje takie pytanie? Cholera. Piwa za kilkadziesiąt złotych nie piliśmy jeszcze. Nieśmiało pytamy: no to ile kosztuje? 7 złotych pada odpowiedź. Heh. Drożej niż piwa browarów ogólnopolskich, ale nie jest to cena zabijająca. A tym bardziej nie jest to cena przez którą musielibyśmy przeżywać takie chwile grozy :P
Oczywiście wzięliśmy. Piwka się schłodziły w zimnej wodzie. I nastąpiła degustacja. Komisyjnie z Domi stwierdziliśmy, że "jasny Władek" jest smaczniejszy o "trzychmielowego Władka".7 złotych nie są jednak warte, ale spróbować można jako lokalną, nadmorską ciekawostkę.
Kilkudniowy wypad nad polskie morze. Świetna pogoda. Na obiady smaczne rybki. Trzeba przecież korzystać z lokalnych dobrodziejstw. W Warszawie rybki na pewno nie będą tak świeże. A że rybka lubi pływać to warto spróbować jakichś trunków. Oczywiście lokalnych.
Na budce z piwem obok pola namiotowego widnieje wielki napis "piwa lokalne". Postanowiliśmy, że któregoś dnia spróbujemy. I oto nadszedł ten dzień. Ponieważ jesteśmy praktycznie we Władysławowie to wybór musiał oczywiście paść na piwo "Władek". Poprosiliśmy dwa rodzaje: jasne i trzy chmiele.
I wtedy strzał do Domi: "Czy wie Pani ile to kosztuje?". Chwila konsternacji. Ceny na półkach wyglądają normalnie. Ile to może kosztować? Kilkadziesiąt złotych? Dlaczego sprzedawca zadaje takie pytanie? Cholera. Piwa za kilkadziesiąt złotych nie piliśmy jeszcze. Nieśmiało pytamy: no to ile kosztuje? 7 złotych pada odpowiedź. Heh. Drożej niż piwa browarów ogólnopolskich, ale nie jest to cena zabijająca. A tym bardziej nie jest to cena przez którą musielibyśmy przeżywać takie chwile grozy :P
Oczywiście wzięliśmy. Piwka się schłodziły w zimnej wodzie. I nastąpiła degustacja. Komisyjnie z Domi stwierdziliśmy, że "jasny Władek" jest smaczniejszy o "trzychmielowego Władka".7 złotych nie są jednak warte, ale spróbować można jako lokalną, nadmorską ciekawostkę.
przepraszam, czy piszesz o budce przy campingu w Chłapowie ;P?
OdpowiedzUsuńmnie spotkało to samo, dwa tygodnie temu bodaj.
właśnie w tej budce.
jak usłyszałam to pytanie, to potem przez tydzień rozkminiałam, czy ja wyglądałam w trakcie zakupu na aż tak wielkiego żula, że ktoś mnie o to zapytał.
przyznam - przyszłam tam bez makijażu, ale nad morzem zwykle się chadza bez makijażu.
wiem też, że nie jestem pięknością, ale tego dnia raczej nie straszyłam ;P
ja nabyłam niepasteryzowanego albo niefiltrowanego - pamięć zawodna bywa.
tego cytrynowego.
moje wrażenia są podobne - piwo zacne, ale 8 złotych nie warte ;)
pozdrawiam!
*bodajże
UsuńDokładnie. W Chłapowie. Może to sprytny element promocji? W końcu rozmawiamy na temat piwa i budki z piwem. "Tej" budki z piwem :P
Usuń